Mission

Dziennik pokładowy, Misja Pierwsza, dzień pierwszy.

Planet Hell to projekt, który jest spełnieniem wszystkich moich muzycznych pragnień i towarzyszących muzyce emocji.
Gdy zaczynałem świadomie słuchać muzyki i jednocześnie próbowałem sił w grze na instrumentach, klasyczny heavy metal zaczynał wypuszczać złowrogie macki w różnych kierunkach.
Dorastałem, gdy tworzyły się ekstremalne gatunki metalu, takie jak thrash, death, black metal a po drodze industrial. Już wtedy czułem, a po latach utwierdziłem się w tym  przekonaniu, że najciekawsze rzeczy tworzą się
na pograniczach gatunków.  Wtedy powstają rzeczy nowe, świeże i inspirujące. Dlatego też Planet Hell jest zespołem, który mozna utożsamić z wyżej wymienionymi gatunkami. Poruszam się na krawędzi i dobrze mi z tym.
Osobna kwestia to tematyka tekstów.
Tu też cofnąłem się do moich korzeni i odkryłem na nowo
twórczość Stanisława Lema, nie tylko jednego z najwybitniejszych pisarzy SF ale też filozofa, futurologa i podobnie jak ja - z wykształcenia lekarza.
Debiutancki album Planet Hell - Mission One, w całości (poza coverem Rush) w warstwie tekstowej jest moją interpretacją niektórych powieści i opowiadań Stanisława Lema.
Chylę czoła przed jego geniuszem i mam nadzieję, że klimat, który stworzyłem, choć w części pokrywa się z jego wizją,  lecz tego się już nie dowiem...
Muzycznie oddaję hołd prekusorom gatunków, które wspomniałem powyżej, ale też chciałbym osobno wyróżnić: Devin'a Townsend'a i Strapping Young Lad, Rush, Immolation, Stevena Wilsona i Porcupine Tree oraz oczywiście Voivod - tytuł jednego z ich utworów stał się zresztą nazwą mojego projektu. Nie mogę nie wspomnieć o zespołach takich jak Dead Can Dance i Cocteau Twins, choć moją ambicją było stworzyć kosmiczną przestrzeń muzyczną bez elektroniki, jedynie przy pomocy klasycznego, heavymetalowego instrumentarium.
Zapraszam w podróż na granice wszechświatów.


Astrogator Przemysław Latacz


Koniec przekazu.